Przeciw trawie

bunnies_eating_marijuana [1]736 words

English original here [2]

Ludzie, odłóżcie bongosy i posłuchajcie mnie przez chwilę. Chcę wam wyjaśnić, czemu uważam marihuanę za jedną z najbardziej zdradzieckich – z perspektywy długoterminowej samoaktualizacji – znanych człowiekowi substancji.

Kolegowałem się z kilkoma palaczami na pierwszym roku moich studiów. Oczywiście próbowali podzielić się ze mną swoim hobby. Ale było mi to obojętne, nienawidziłem palenia wszelkiego typu, więc nigdy w to nie wsiąkłem.

Jednak lata później, gdy już miałem doktorat oraz pracowałem jako wykładowca, odwiedził mnie przyjaciel i spytał, gdzie może dostać trawę. Powiedziałem: „Przy sklepie z płytami jest znak ‘Strefa Wolna od Narkotyków’. Założę się, że tam można coś kupić.” A więc poszliśmy do sklepu. Wszedłem do środka i kupiłem płytę Marianne Faithful, a zanim wyszedłem, kolega załatwił już trawę. Wróciliśmy do mnie i postanowiłem spróbować.

Najwyraźniej marihuana stała się przez lata mocniejsza i bardziej halucynogenna, ponieważ tym razem działanie było mocniejsze. Oglądaliśmy odcinek serialu Alias i podczas reklam miałem niesamowite doświadczenie. Poczułem, że reklama rozrosła się do rozmiarów całego świata, w którym rozgrywał się niesamowicie wciągający dramat. W pełni wczułem się w walkę bohaterki o to, żeby jej pranie było bielsze niż biel. Jej ból był moim bólem. 30-sekundowa reklama poruszyła mnie tak bardzo jak epicki dramat. Pomyślałem: „Muszę tego jeszcze kiedyś spróbować”.

Miałem bilety do filharmonii na następny dzień, więc razem z przyjacielem zapaliliśmy jeszcze trochę, a potem poszliśmy do mojej ulubionej restauracji. Był to najsmaczniejszy posiłek, jaki kiedykolwiek jadłem. Potem poszliśmy na Ein Heldenleben (Żywot bohatera) – muzyczną autobiografię Ryszarda Straussa – z częściami poświęconymi jego sztuce, życiu miłosnemu i małżeństwu, jego bojom z krytykami i spokojnemu wycofaniu się ze świata na starość. Było to najgłębsze przeżycie muzyczne, którego kiedykolwiek doświadczyłem. Byłem całkowicie zanurzony w muzyce. Żyłem, czułem i rozumiałem znaczenie każdego wątku. Szczególnie wsiąkłem w część poświęconą życiu miłosnemu, z tym całym muzycznym flirtowaniem, sprzeczkami i miłością fizyczną. Chciałem posłuchać na haju całego Wagnerowskiego cyklu o Nibelungach.

Jednak w drodze do domu miałem to samo głębokie muzyczne doświadczenie podczas słuchania kompletnie mdłego popu w radiu. A zanim dotarliśmy do domu, chciałem coś przekąsić, więc zatrzymaliśmy się w sklepie całodobowym i kupiłem pudełko czerstwych wczorajszych pączków. Były równie pyszne co posiłek, który jedliśmy wcześniej.

W tym momencie oświeciło mnie, czemu miłośnicy trawy, których znałem, wydawali się całkowicie ukontentowani siedzeniem cały dzień w piżamach i jedzeniem nesquicka, oglądając przy tym telewizję. Jeśli słuchanie Britney Spears stawało się równie głębokim przeżyciem muzycznym co Ryszard Strauss, po co kłopotać się docenianiem Straussa? Jeśli reklamy telewizyjne mogą być równie głębokie co Sofokles i Shakespeare, po co zadręczać mózg? Jeśli wczorajsze pączki i zimne płatki śniadaniowe są równie pyszne, co dzieło uzdolnionego szefa kuchni, po co męczyć się gotowaniem? Jeśli masturbacja może być równe przyjemna co seks, komu potrzebni są inni ludzie? Jeśli bycie nierobem jest równie przyjemne co osiągnięcie czegoś w życiu, po co w ogóle wstawać z łóżka?

Zdałem sobie sprawę, że marihuana ma siłę, aby całkowicie zniszczyć moją zdolność tworzenia i rozwoju jako człowieka. Ma siłę, żeby zmienić ludzi w hedonistycznych, świniowatych filistrów. Pozbawiła mnie również snu poprzez wywołanie gorączkowej gonitwy myśli wieczorem. Całkowicie straciła swój urok.

Przyznaję, że doświadczenia z trawą mogą być różne. Znam kilku ludzi, którzy odnieśli sukces życiowy i regularnie palili trawę. Ale to są odstępstwa od normy. Poznałem o wiele więcej pozbawionych ambicji lujów. Poznałem też dwóch ludzi, którzy zniszczyli swoje życie zawodowe i osobiste – a także swoją godność osobistą – na skutek wywołanej przez trawę paranoi.

Wiem również, że istnieją uzasadnione formy medycznego wykorzystania marihuany, aczkolwiek mogę założyć się, że 95% użytkowników medycznej marihuany to tylko palacze-symulanci ogrywający system.

Dlaczego obecnie tak wielu dorosłych zdaje się zatrzymywać na poziomie nastolatków w zakresie dojrzałości i gustu? Głównym powodem jest dominacja egoistycznego, hedonistycznego indywidualizmu. W wieku 14, 16 czy 18 lat niektórzy ludzie postanawiają, że od tej pory będą raczej zadowalać niż przekraczać samych siebie. Zatem poszukują tylko takich relacji społecznych, które raczej potwierdzają, niż podważają ich początkowe preferencje. I dopóki masz pieniądze, jakiś kapitalista zapewni ci wszystko, czego potrzeba w twojej strefie komfortu. (Zły kredyt? Żadnego kredytu? Nie ma problemu!) A więc hedonistyczny indywidualizm i kapitalizm umożliwiają coraz większej ilości osób osiągnąć wiek 40, 50 czy 60 lat, nie zmieniając przy tym swojej nastoletniej tożsamości i osobowości.

Marihuana to hedonistyczny indywidualizm w formie ziołowej. Samoaktualizacja wymaga bólu i walki. Cnota jest trudna, a nie łatwa. Ale po co się tym martwić, jeśli marihuana może sprawić, że będziesz w pełni zadowolony z dowolnego poziomu ignorancji, niedojrzałości i złego gustu, który akurat będziesz mieć, gdy weźmiesz pierwszego bucha?