Ukraina, nacjonalizm i rosyjska propaganda

prank [1]3,664 words

English original here [2]

Kevin Strom jest jednym z najwybitniejszych pisarzy w całym białym nacjonalizmie. Rzadko kiedy nie zgadzam się z jego tezami, a nawet gdy tak się zdarza, tak czy inaczej uznaję je za bardzo wartościowe. Świetnym przykładem jest jego audycja radiowa z 16 sierpnia 2014 roku o „agresji Żydów”, w kontekście obecnego konfliktu między Ukrainą a Rosją.

Strom usiłuje zredukować ukraiński kryzys do wojny międzynarodowego Żydostwa z przebudzoną i dostrzegającą żydowski problem Rosją. Aby uargumentować ową tezę, całkowicie pomija innych aktorów oraz motywy stojące za działaniami po stronie ukraińskiej, oferując fałszywy obraz relacji rosyjsko-żydowskich.

Strom zaczyna od słów: „W celu osłabienia Rosji i ostatecznego zainstalowania tam prożydowskiego rządu, żydo-amerykańska oś zainicjowała zamach stanu na Ukrainie.” Twierdzenie takie jest błędne z trzech powodów:

  1. Stany Zjednoczone i Żydostwo nie „zainicjowały” protestów na Majdanie, które doprowadziły do upadku rządów Janukowycza. Początkowo akcje protestacyjne nie przyciągały zbytnio uwagi. Jednak kiedy spotkały się z brutalną reakcją milicji, Ukraińcy ze wszystkich politycznych opcji, od skrajnie prawej do skrajnie lewej flanki, zgromadzili się, aby dać odpór milicyjnemu okrucieństwu i rozpowszechnionej korupcji, przekształcając protesty w rewolucję. Majdan u swych narodzin nie był ani antyrosyjski, ani pro unijny. Był on aktem sprzeciwu wobec bezprawia i korupcji panujących za Janukowycza oraz żądaniem stworzenia nowego, uczciwego rządu.
  2. Kiedy tylko rozpoczęły się protesty na Majdanie, amerykański rząd i pozostałe zdominowane przez Żydów organizacje usiłowały nadać ostateczny kształt ich skutkom. Lecz czymś zupełnie nieprawdziwym jest twierdzić, że to owe siły „zainicjowały” je.
  3. Poza tym, farsą jest teza, ze Janukowycz usunięty został w wyniku „zamachu stanu”. W rzeczywistości, kiedy liczba ofiar śmiertelnych zaczęła galopująco wzrastać, po prostu wzięło nad nim górę przerażenie i pierzchnął ze stolicy. Nazywanie jego politycznego upadku „zamachem”, a przejściowego rządu, który objął po nim stery „juntą” to nic innego jak łgarska, rosyjska propaganda, której nie przystoi używać  wnikliwym personom.

Strom kontynuuje:

Historycznie rzecz ujmując, Rosjanie zawsze należeli do najbardziej uświadomionych w kwestiach żydowskich ludzi na ziemi. Sto lat temu imperialny rząd carski nałożył szereg restrykcji prawnych na Żydów, aby zapobiec wyzyskowi własnych obywateli. Kiedy ów rząd został obalony, a Rosję przetransformowano w Związek Sowiecki, zdominowany przez bolszewików pochodzenia żydowskiego w 1917 roku, przez chwilę w Rosji Żydzi zapanowali jawnie, sprowadzając śmierć, więzienie i parcelację majątku na miliony najlepszych mężów i kobiet Rosji. Pod rządami komunizmu, „antysemityzm” był karany śmiercią.

Gdy stery przejął nie-Żyd Stalin, będący ewidentnie jeszcze bardziej okrutnym graczem na planszy polityki siły od swych żydowskich „towarzyszy”, przestał ufać koncentrującym się na sprawach własnego plemienia Żydom i zaczął stopniować ograniczać ich władzę, mordując całkiem wielu spośród nich w trakcie tego procesu. Zmierzywszy się z niemiecką inwazją w 1942 roku, zdając sobie sprawę, że więcej niż kilku Rosjan oraz Ukraińców (Ukraina była wtenczas częścią Związku Sowieckiego) witało z radością Niemców jako wyzwolicieli, Stalin porzucił duży segment komunistycznej linii propagandowej i z otwartymi ramionami przywitał powracający rosyjski nacjonalizm. W rezultacie, powojenny Związek Sowiecki stawał się coraz słabiej kontrolowany przez Żydów, a coraz bardziej popadał w zależność od rosyjskich nacjonalistów. Mimo iż nadal propagowali oni marksistowskie frazesy, już w latach 60. otwarcie sprzeciwiali się syjonizmowi, a Żydzi, obdarci z dotychczasowych przywilejów, ustawiali się w wielotysięcznych kolejkach, by opuścić ten kraj…

To bardzo bałamutny obraz, tuszujący fakt, że Żydzi zawsze byli uprzywilejowaną kastą w Rosji. Mieli mnóstwo przywilejów za carów. Mieli mnóstwo przywilejów za Stalina oraz w reżimie post-stalinowskim. I są uprzywilejowani za Putina. Należy mieć pewien dystans do żydowskich oskarżeń, rzucanych wobec Rosjan o „antysemityzm”, bo jak wiemy, Żydzi nie są akurat wybredni i wstrzemięźliwi w ich rzucaniu.

Jak podaje Aleksander Sołżenicyn w pracy „Dwieście lat razem” – obszernie zrecenzowanej przez F. Rogera Devlina – w Rosji nie było w zasadzie żadnych Żydów aż do rozbiorów Polski w 1772, 1793 oraz 1795 roku, które przyniosły Rosji wielkie połacie ziemi pokrywające terytoria dzisiejszej Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi. Rozbiory odbyły się za rządów Katarzyny Wielkiej, która położyła fundamenty pod następującą później politykę żydowskiego imperializmu.

Od samego początku Żydzi byli wolnymi obywatelami imperium, w którym większość białych ludzi służyła za chłopów pańszczyźnianych (pańszczyznę ostatecznie zniesiono w 1861 roku). W 1785 roku żydowskim wspólnotom przyznano prawo do autonomicznego zarządzania. Rok później, otwarto im drzwi do wszystkich urzędów.

W roku 1790 Żydzi złożyli skargę na działalność rosyjskiej Cesarzowej, która w ramach odciążenia Rosji od żydowskiej konkurencji handlowej, utworzyła Strefę Osiedlenia, okalającą byłe tereny polsko-litewskie oraz „Noworosję”, tj. ziemie ukraińskie odbite przez Katarzynę z rąk tureckich.

Jakkolwiek Rosjanie byli chronieni przed żydowską konkurencją dzięki Strefie, to relacja ta szła i w drugą stronę: Żydzi w ramach Strefy nie musieli się martwić o rosyjskie naciski ekonomiczne. Podsumowując, Strefa Osiedlenia była ogromnym areałem terytorialnym, nadanym Żydom po to, by mogli go bez limitów i bez jakichkolwiek skrupułów eksploatować ze szkodą dla białych ludzi, sprowadzanych na skraj masowego ubóstwa oraz nędzy.

Skoro zatem Żydzi stanowili uprzywilejowaną grupę w carskiej Rosji, to skąd ten wieloletni skrzekot o rosyjskim antysemityzmie? To proste: Żydom wydawało się, że nie są wystarczająco uprzywilejowani. Pragnęli wyzyskiwać całe rosyjskie imperium, które potem tak czy inaczej wpadło im w ręce podczas bolszewickiej rewolucji.

Skoro bolszewizm w swej naturze był przeważająco żydowski, oczywistym jest, że w trakcie przeprowadzania wewnątrzpartyjnych czystek Stalin wymordował wielu Żydów, którzy mu się sprzeciwiali. Po założeniu Izraela przez syjonistów, Stalin likwidował Żydów solidaryzujących się z syjonizmem.  Lecz ci Żydzi, którzy nie występowali przeciw Stalinowi nie zostali poddani czystkom i zachowali swoje doprawdy wysokie stanowiska, pozostając w jego najbardziej ścisłym kręgu zaufania.

Na przykład urodzony na Ukrainie Żyd Łazarz Kaganowicz, jeden z największych rzeźników w historii świata, był architektem ukraińskiego Wielkiego Głodu oraz Gułagu. Cieszył się zaufaniem Stalina do samego końca. Możliwe, że miał coś wspólnego z jego śmiercią. Mówi się nawet, że Stalin wziął sobie za żonę jego tajemniczą siostrę imieniem Róża. Po śmierci Stalina, Kaganowicz pozostał członkiem politbiura aż do 1957 roku, kiedy usiłował wszcząć bunt przeciwko Chruszczowowi. W 1961 przeszedł na całkowicie luksusową i bezpieczną emeryturę, umierając w wieku 97 lat, tuż po upadku komunizmu.

Skoro Żydzi byli tak uprzywilejowaną kastą za Stalina, to na jakiej podstawie wysuwa się twierdzenia o jego rzekomym antysemityzmie? To proste: po raz kolejny Żydzi poczuli, że owe uprzywilejowanie to za mało. Po drugie, Żydostwo z chęcią rozpoczęło propagację idei sowieckiego antysemityzmu w celu zakrycia (zazwyczaj) żydowskiej odpowiedzialności za komunistyczne zbrodnie. Wreszcie, Stalin być może nie odczuwał jakiejś szczególnej nienawiści względem Żydów, ale wielu Żydów nienawidziło Stalina, a to wystarczający powód, by nazwać kogoś antysemitą.

Po Stalinie, Żydzi pozostali w Rosji uprzywilejowanym ludem. W końcu jaka inna grupa mogła ten kraj masowo opuszczać?

Pod rządami Putina Żydzi pozostają uprzywilejowaną grupą. Tak, kiedy Putin doszedł do władzy, rozdystrybuował część astronomicznych fortun żydowskich oligarchów, a kilku spośród tych oligarchów coś tam bąknęło o antysemityzmie. Jednak putinowska polityka nie jest antysemicką per se, jako iż wydała plon w postaci nowych żydowskich oligarchów.

Nawet Strom przyznaje, że „Putin wyraża się z estymą o Żydach i z potępieniem o antysemityzmie, jakkolwiek trzyma kilku Żydów-pupilów (niemających autentycznego wpływu na władzę) w swoich kręgach [to kim są ci Żydzi i skąd Strom ma wiedzę, że nie mają oni żadnej realnej władzy?] i jakkolwiek uczynił całkowicie bezprawnym „ekstremizm”, aby w uniwersalny sposób scementować swe rządy…” Jednak Strom przekonał sam siebie, że Putin „nie ma tego na myśli”. Ponieważ Putin skrytykował kilku Żydów, Strom jest przekonany, że Putin walczy ze wszystkimi Żydami jako Żydami.

Strom twierdzi, że celem „żydo-amerykańskiej Osi” jest „osłabić Rosję i ostatecznie ustanowić tam prożydowski rząd” oraz, że „żydowska struktura władzy jest najbardziej zainteresowana otoczeniem Rosji, obaleniem jej rządu i stworzeniem tam nowej ‘demokracji’”. Ale to się kompletnie nie klei z rzeczywistością, jako że w Moskwie już mamy prożydowski rząd. Jeżeli odnosimy się do Żydów rosyjskich, Putin jest prożydowski. Mamy więc w omawianym konflikcie Żydów proamerykańskich, Żydów prorosyjskich i Żydów proukraińskich.Bez względu na jego wynik, Żydzi na nim skorzystają. To tylko odzwierciedla żydowską hegemonię. Ale oznacza również, że wydarzeń na Ukrainie nie można redukować do prostego równania „Żydzi kontra Rosja”.

Strom przekonał także samego siebie, że polityka zagraniczna Putina nie jest motywowana kalkulacjami opartymi o rosyjski interes narodowy, lecz pragnieniem walki z międzynarodowym Żydostwem.

… w ciągu ostatnich kilku lat, za każdym razem, kiedy podżegacze wojenni z USA/Izraela usiłowali rozpocząć następną wojnę na Bliskim Wschodzie – najpierw w Iranie, a potem w Syrii – Władimir Putin ich powstrzymywał. Tego Żydzi nie mogą mu wybaczyć. Martwi ich zbuntowana, uzbrojona w głowice atomowa i uświadomiona w sprawach żydowskich Rosja – oraz wszelkie alianse, w jakie może ona wejść w tym coraz bardziej budzącym się świecie.

Działania polityczne Putina z pewnością irytują Izraelczyków. Irytują amerykańskich neokonserwatystów. Oraz irytują większą część żydowskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych, która podziela niezwykle irracjonalną nienawiść względem Rosjan, sięgającą korzeniami XIX wieku. Jednak polityka Putina nie jest wymierzona w Żydów. Putin za swego głównego wroga uznaje Amerykę, Izrael za klienta USA, a międzynarodowe Żydostwo za podzieloną grupę, o której względy w pocie czoła zabiega.

Strom nawet wmówił sobie, że Putin nie mówi tak naprawdę co myśli, kiedy ogłasza walkę z „faszyzmem” na Ukrainie.

Władimir Putin, niezależnie od tego w co prywatnie wierzy, zmuszony jest przez polityczną konieczność wychwalać „heroicznych żołnierzy radzieckich”, którzy „ocalili Matkę Rosję od Hitlera”. Rosja ma tyluż „patriotów zawsze mieliśmy rację”, co i Ameryka, tak więc poprawność polityczna nakazuje w tych krajach oddawać hołdy bojownikom „dobrej wojny”, która wcale nie była dobrą, albo zmierzyć się z politycznym samobójstwem. Putin zatem prezentuje się jako „antyfaszysta” (i może nawet wierzy, że nim jest), nawet w momencie, gdy wdraża czysto nacjonalistyczną politykę, nawet potępiając niskie wskaźniki urodzeń wśród białych Rosjan i zachęcając do ich podniesienia.

Putin przyjął cały szereg rozsądnych rozwiązań politycznych, jednak fakt, że zależy mu na pielęgnowaniu Rosji jako wielorasowego, multikulturowego imperium oznacza, że wszystkie te „sensowne” rozwiązania w istocie uderzają w interesy białych Rosjan, którzy mierzą się z katastrofalnie niskim wskaźnikiem urodzeń i zwyczajnie są wypierani demograficznie przez muzułmanów z Kaukazu i pozostałe rasy orientalne (zachęty do budowania rodzin wielodzietnych spełzną na niczym, jeżeli będą adresowane jednakowo do białych, jak i do bardziej płodnych, nierosyjskich grup).

Putinowska forma konserwatywnego, „ślepego na rasę”, przyjaznego wobec Żydów, obywatelskiego nacjonalizmu jest w rzeczywistości dla białego człowieka najgorszym możliwym rozwiązaniem, jako iż umocowuje z natury anty-biały system na silnych fundamentach politycznych oraz ekonomicznych, które pozwolą jego anty-białym, etnobójczym trendom postępować z większą skutecznością, aż biała populacja Rosji ulegnie biologicznemu unicestwieniu. Jednak Putin nie myśli takimi kategoriami, bo on nie jest „faszystą”, tj. rasowym nacjonalistą – nie jest nim nawet „pod skórą”.

putin_kipa [3]

A zatem kiedy Putin oznajmia, że toczy batalię przeciw faszyzmowi i antysemityzmowi na Ukrainie, to mówi, co myśli. Zaś Strom, ten „faszysta” i antysemita powinien mu wierzyć na słowo. Władimir Putin nie jest naszym „dyskretnym przyjacielem”.

Co natomiast ma Strom do powiedzenia na temat autentycznych „faszystów” i antysemitów będących w samym centrum ukraińskiego kryzysu, tj. na temat partii politycznej Swoboda i jej radykalnego konkurenta, Prawego Sektora?

Od zeszłego roku, żydowska struktura władzy, poprzez swoją marionetkę, Stany Zjednoczone, usiłowała obalić demokratycznie wybrany rząd Ukrainy [To już naprawdę brzmi jak najgorsze rosyjskie popłuczyny propagandowe. Od kiedy to Sojusz Narodowy, do którego należy Strom, uznaje wybory za legitymizujące cokolwiek?], który przyjął stanowisko umiarkowanego i pozytywnego zaangażowania politycznego w relacje z Rosją [raczej bardzo eufemistyczny opis tego, jak Janukowycz wyprzedawał majątek własnego kraju w ręce tego, kto dawał najwięcej w procesie licytacji]. Setki milionów dolarów amerykańskiego podatnika wydano celem rekrutowania do grupy rzekomych „prawicowo-faszystowskich” najemników [Czy Strom sugeruje, że USA stworzyły/opłacają/kontrolują Prawy Sektor? Jakie ma na to dowody?], którym ostrożnie przyglądały się komórki operacyjne żydowskich i amerykańskich służb [brzmi jak dedukcja, którą ktoś „przepuścił” jako fakt], jako iż nie ufano im do końca. Te grupy politycznie oraz filozoficznie wywodzą się z Ukraińców, którzy dołączyli do sił niemieckich podczas drugiej wojny światowej, by wyzwolić swój kraj z jarzma komunizmu [I dlatego należy im się automatyczna sympatia ze strony Stroma]. Poziom zrozumienia kwestii żydowskiej wśród członków tych grup jest bardzo zróżnicowany – od pełnej świadomości, że Żydzi byli odpowiedzialni za Wielki Głód na Ukrainie – aż po plemienny, prymitywny nacjonalizm, za wszystko obwiniający „Rosjan”. Sfrustrowani polityczną impotencją [Swoboda ma wielu posłów w Radzie Najwyższej] i przez długi czas ogłupiani antykomunistyczną retoryką Amerykanów [a może co najwyżej zaniepokojeni rosyjskimi peanami na cześć chwały wielkiego Stalina?], dojrzeli do bycia wykorzystanymi. Tym najemnikom dostarczono broń i inny sprzęt wojskowy. To oni byli głównym czynnikiem „siłowym”, jaki doprowadził do obalenia prezydenta Wiktora Janukowycza w lutym.

Naiwni ukraińscy nacjonaliści zostali wprowadzeni w błąd. Oszukano ich, by mogli walczyć z nie tym wrogiem, co trzeba. Ogłupiły ich obietnice pomocy ze strony prawdziwego wroga – reżimu w Waszyngtonie. Dali się wykorzystać, ponieważ są żałosnymi nacjonalistami, nie rasowymi nacjonalistami. Zostali zwiedzeni – nie inaczej, jak ich dziadkowie, którzy sądzili, że rosyjscy szeregowcy, którzy wykonując polecenia Żydów głodzili Ukrainę, byli ich głównym wrogiem. Nie dostrzegali szerszego kontekstu.

Strom używa życzeniowej argumentacji, że to Żydzi, nie Rosjanie, są odpowiedzialni za wszystkie zbrodnie komunizmu, a zatem Ukraińcy, którzy nie przepadają za Rosjanami i nie ufają im, są „żałośni” i omamieni.

  1. Przeczy to całkowicie jego własnym stwierdzeniom, że podczas drugiej wojny światowej „Stalin odstąpił w dużej mierze od propagandowej linii komunizmu na rzecz rosyjskiego nacjonalizmu” w celu pobicia państw Osi i odzyskania kontroli nad Ukrainą. Jeżeli rzeczywiście jest coś prawdziwego w tezie, że ZSRR w pewnym momencie przestał być reżimem żydowskim i stał się rosyjskim państwem nacjonalistycznym, to dlaczego Ukraińcy nie mieliby odczuwać wstrętu właśnie względem rosyjskiej dominacji?
  2. Co więcej, rosyjskie panowanie na Ukrainie sięga XVIII wieku, a Ukraińcy pamiętają, że to Rosjanie utworzyli tzw. pas osiedleńczy, tym samym przypieczętowując i rozszerzając żydowski wyzysk na ukraińskiej ziemi.
  3. Wreszcie, Ukraińcy mają uzasadnione powody, by nie lubić i nie ufać Rosjanom za to, co robią teraz. To Rosjanie przejęli kontrolę nad Krymem (autentyczny przewrót), wysyłając rosyjskich żołnierzy paradujących w charakterze partyzantów (bez mundurów) i nadając temu ramy formalno-prawne za pomocą fałszywego referendum oferującego jedynie dwie opcje – niepodległość Krymu bądź wchłonięcie go przez Rosję. To Rosjanie wzniecili niepokoje we wschodniej Ukrainie, dostarczając broni i żołnierzy separatystom (i kłamiąc na ten temat 24 godziny na dobę), co doprowadziło do tysięcy niepotrzebnych ofiar ludzkich.

arton182889-a0e63 [4]

Co się tyczy Swobody i Prawego Sektora, nie są to organizacje doskonałe, ale w kwestii swych ideologicznych korzeni, zasad i celów, składają się z rasowych nacjonalistów, w pełni uświadomionych w sprawach żydowskich. Jednak Strom jest gotowy bez końca usprawiedliwiać Putina i zapewniać, że jego umizgi w stronę Żydów to jedynie pewne strategiczne ruchy, ale nie kwapi się, by analogiczną życzliwością i wymówkami obdarować nacjonalistów ukraińskich.

Dla Stroma nie znaczy nic, że Putin nakłada na swoją głowę jarmułkę i z namaszczeniem kładzie swą dłoń na Ścianie Płaczu, jak każdy inny marionetkowy przywódca w białym świecie. „Możemy zaufać Władkowi, szepcze przekonująco Strom, ponieważ on tylko tak gra przed Żydami i Rosjanami.” Jednak gdy przywódca Swobody – de facto jeden z liderów politycznych w ukraińskim rządzie przejściowym – spotyka się z Johnem McCainem, albo kiedy przywódca Prawego Sektora angażuje się w jakieś życzliwe szturchańce z miejscowymi Żydami, Strom natychmiast wyczuwa zdradę białej rasy.

Skąd ta podwójna moralność? Skąd to pobłażanie Putinowi i zawiść względem ukraińskich białych nacjonalistów?

Nawet w świetle tego, iż Rosja oficjalnie głosi, że na Ukrainie toczona jest wojna z „antysemityzmem”, prorosyjscy propagandyści bardzo gorączkowo starają się przeciągnąć zagranicznych antysemitów na własną stronę, opowiadając o tym, jak wielu Żydów zasila obecny rząd przejściowy w Kijowie.

Dla przykładu Wołodymyr Hrojsman jest wicepremierem, a Ihor Kołomyjski pełni urząd gubernatora w Dniepropietrowsku. Obaj są Żydami. Niestety wśród antysemitów nie brakuje pospolitej nieuczciwości. Na przykład premiera Jaceniuka, prezydenta Poroszenkę oraz kijowskiego mera Witalija Kłyczkę regularnie określa się mianem Żydów, jednak bez przedstawiania jakichkolwiek dowodów (jeżeli Kłyczko jest Żydem, to trochę dziwne, że jednemu ze swoich synów dał imię po Maxie Schmelingu). Amerykańska Żydówka i neokonserwatystka Victoria Nuland – którą antysemici do znudzenia nazywają właściwym nazwiskiem Nudelman, tak jakby miało brzmieć bardziej „żydowsko” niż Nuland – odgrywała jedną z głównych ról na scenie Majdanu, z pewnością nie z dobrymi intencjami w zanadrzu.

Niemniej cóż to wszystko oznacza? Majdan tworzyła szeroka koalicja ugrupowań, w tym ukraińskich białych nacjonalistów, a rząd przejściowy odzwierciedla te rozwidlenia ideologiczne. A jednak prorosyjska/antyukraińska propaganda traktuje wpływ Żydów jako odgrywający przed nami esencję ukraińskiego reżimu. Odnosi się do nowego rządu używając epitetu „żydowski”, tout court, i bezwstydnie spotwarza ukraińskich nacjonalistów, nazywając ich „żydowskimi pachołkami”, „kolaborantami”, etc.

Władimir Putin i Michaił Fradkow, żydowski szef rosyjskiego wywiadu. Fot. nadesłana [5]

Natomiast wpływ Żydów na reżim Putina traktowany jest pobłażliwie, jako coś wręcz przypadkowego i absolutnie marginalnego. Strom uspokaja nas wszystkich, że tam Żydzi są tylko „pupilkami”, nie posiadającymi „ani śladu realnej władzy”. Trudno jest weryfikować takie twierdzenia, bo Strom nie podaje nawet nazwisk. Używając angielskich, francuskich oraz niemieckich słowników, w istocie bardzo trudno jest ustalić etniczne pochodzenie wielu ministrów Putina, co już samo w sobie jest podejrzane. Jednak dwóch to oficjalni Żydzi, o czym głosi nawet Wikipedia: Igor Lewitin (minister transportu 2004-2012) oraz Michaił Fradkow (dyrektor wywiadu zagranicznego od 2007 roku po dziś dzień). Szef wywiadu… to raczej nie jest stanowisko „bez śladu realnej władzy”. Można założyć z całą pewnością, że gdyby Ukraina miała Żyda szefującego wywiadem i kolejnego od ministerstwa transportu, to słyszelibyśmy o nich 24 godziny na dobę.

Ponawiam pytanie, skąd podwójne standardy? Jeżeli Żydzi stoją po obu stronach konfliktu na Ukrainie, to dlaczego ich obecność w rządzie ukraińskim udowadnia jego „zażydzenie”, podczas gdy ich analogiczna obecność w rządzie rosyjskim nie oznacza najwyraźniej ZUPEŁNIE NIC (a nie jest tak – przede wszystkim podkopuje fałszywą narrację, że Rosja jest tak bardzo „obudzona na sprawy żydowskie” i zdeterminowana, by rzucić wyzwanie międzynarodowemu Żydostwu)?

Pseudo-faktograficzne banialuki określające ukraiński rząd mianem „żydowskiego” mają na celu w obskurancki sposób zakryć prawdziwą naturę sytuacji na Ukrainie, tj., że Ukraina posiada parlamentarny system z rozmaitymi partiami, w którym wspólne cele i wspólny wróg prowadzić mogą do niezwykle egzotycznych koalicji. Co najważniejsze, usiłują one uczynić niewidocznym fakt, że Ukraińska Rewolucja wcale się nie zakończyła. Sytuacja na Ukrainie jest bardzo płynna i rozwojowa. Jeszcze za wcześnie by rozsądzać, czy Ukraina zostanie wessana w system NATO i UE, czy utraci swoją niepodległość na rzecz Zachodu, czy zostanie zalana niebiałymi imigrantami i azylantami, etc. Odpowiedź brzmi: z pewnością nie, jeżeli ukraińscy nacjonaliści będą mieli cokolwiek do powiedzenia.

Niestety trwająca interwencja rosyjska popchnęła Ukrainę jeszcze bliżej w kierunku Zachodu, spowodowała, że rozmaite frakcje polityczne odłożyły na bok swoje spory i zawiązały wspólny front, a także nieproporcjonalnie zaabsorbowała energię całego ruchu nacjonalistycznego. Jednak gdy powstanie na Wschodzie dobiegnie końca, wówczas nacjonalistyczna walka o niezależną, ukraińską trzecią drogę, wznowi się. W międzyczasie jest czymś po prostu intelektualnie kłamliwym udawać, że ktokolwiek już teraz zna wynik tej batalii.

Ale załóżmy na chwilę, że ostatecznie nacjonaliści przegrają, a Ukrainę wchłonie Zachód. Czy zatem Strom i pozostali apologeci Rosji uważają, że patrioci ze Swobody i Prawego Sektora nigdy nie powinni byli nawet spróbować? Putinowscy apologeci twierdzą, że dla Ukrainy nie ma sensu walczyć o samostanowienie, że Ukraina zawsze będzie albo rosyjską albo amerykańską satelitą. Moje pytanie brzmi: czy im się wydaje, że nacjonalizm nigdy się nie uda? Czy uważają, że nie ma on racji bytu we Francji? Czy jest bezsensowny w Niemczech? W Danii? W Szwecji? Czy sądzą oni, że bezcelowym jest dla Amerykanów, by zbudowali jakąś alternatywę dla serialu „Demokraci kontra Republikanie”?

Co za biali nacjonaliści są z ludzi, którzy uważają, że biały nacjonalizm nie ma szans powodzenia gdziekolwiek spróbuje się go wdrożyć? Z takich osób nigdy nie wyrosną wybitni przywódcy, więc powinni po prostu zniknąć w niebycie. Albo, skoro przypuszczalnie wierzą, że przynajmniej rosyjski nacjonalizm nie jest daremną sprawą, być może powinni zatrudnić się na pełen etat w charakterze apologetów Rosji? Niestety, niektóre strony internetowe wyraźnie dryfują w tym kierunku.  

A może ci biali nacjonaliści sądzą, że nasza sprawa jest skazana na porażkę wyłącznie w przypadku Ukrainy? Jeśli tak, to dlaczego? Odpowiedź jest jasna: ponieważ są zaangażowani w modlitwy o specjalne wstawiennictwa u Matki Rosji (prawdopodobnie tak samo zachowywaliby się, gdyby Białoruś zaczęłaby coraz krnąbrniej postępować względem rzucającej na nią cień Moskwy).

Obie z powyższych opcji sprowadzają się do tego samego, haniebnego podlizywania się żałosnemu imperializmowi rosyjskiemu w iluzorycznym przekonaniu, że jest to bitwa wszystkich białych przeciw Ameryce i międzynarodowemu Żydostwu.

Manifestacja w Moskwie w Międzynarodowy Dzień Robotnika, 2010 r. Fot. nadesłana [6]

Co nawet bardziej alarmujące, Rosjanie w dalszym ciągu identyfikują się z historią Związku Sowieckiego – nawet z reżimem Stalina, jednego z najbardziej okropnych ludzi w całej historii – i ta identyfikacja zaczęła z czasem nie słabnąć, lecz wzrastać na sile. Na przykład Rosja protestuje – a jej etniczna diaspora wznieca zamieszki– za każdym razem, gdy w jej byłych imperialnych koloniach przenosi się, niszczy lub bezcześci pomniki z czasów sowieckich dedykowane Armii Czerwonej, która przyniosła niewolę, tortury, deportacje i śmierć jej własnym obywatelom – albo wtedy, gdy tubylcy w owych koloniach starają się o uczczenie pamięci ochotników, którzy dołączyli do niemieckiej krucjaty przeciw bolszewizmowi. Dlatego też jest czymś zupełnie z księżyca wziętym obwiniać Żydów za całe zło komunizmu, kiedy dzisiejsi Rosjanie chętnie te zbrodnie zaliczają na własne konto.

Dlatego w pełni życzliwie i ze zrozumieniem odnoszę się wobec pragnień sąsiadów Rosji, by zasilić szeregi NATO. Byliby idiotami, gdyby tego nie chcieli. Każde państwo musi martwić się o zabezpieczenie podstaw suwerenności, zanim zwróci uwagę na mniej dostrzegalne zagrożenia i szersze problemy cywilizacyjne, a byłe kolonie Rosji mają prawo w niej widzieć swojego największego wroga.

Jeżeli Rosja nie chciała, aby NATO zbliżyło się do jej granic, to powinna była być lepszym sąsiadem. Zawsze jednak można naprawić swoje błędy.

Co więcej, ekspansja NATO nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla rosyjskiej suwerenności oraz interesów. Jest skończonym nonsensem uważać – i w tym przypadku Strom po raz kolejny bezwolnie podąża za rosyjską propagandą – iż celem „przewrotu junty” na Ukrainie jest „okrążenie i podbój Rosji”. Rosja posiada drugi największy arsenał nuklearny na tej planecie, wystarczający do odparcia ataku z którejkolwiek strony. Twierdzenie, że Rosji zagraża podbój jest nie bardziej wiarygodne od żydowskich lamentów, że za rogiem czai się już drugi Holokaust – tak jakby izraelska góra arsenałów atomowych, biologicznych i chemicznych nie stanowiła istotnego czynnika odstraszającego.

Byłoby wspaniale, gdyby tak potężne państwo jak Rosja rzeczywiście walczyło przeciwko międzynarodowemu Żydostwu w imię samostanowienia wszystkich narodów. Ale tak nie jest. Poglądy Stroma na kryzys ukraińsko-rosyjski utkane są z iluzji i przeinaczeń. Nie chcę jednak potępiać Kevina Stroma, który tylko wyraża bardzo rozpowszechnione w środowisku białych nacjonalistów przekonania. Swoją popularność zawdzięczają one wysiłkom rosyjskiej propagandy. Zgaduję, iż powinniśmy czuć się ujęci, że Rosjanie uznają nas za godnych oszukiwania. Zdecydowałem się odpowiedzieć polemicznie Stromowi ze względu na kunszt jego publicystyki: jak zwykle, przedstawiane przezeń tezy są klarowne i nieodparte. Mimo to, w tym przypadku, nie zdołał mnie przekonać.

Source: http://www.nacjonalista.pl/2014/09/10/greg-johnson-ukraina-nacjonalizm-i-rosyjska-propaganda-polemika-z-kevinem-a-stromem/ [7]